Start
Angelika Chrapkiewicz-Gądek na Rysach Drukuj Email
Ocena użytkowników: / 0
SłabyŚwietny 
Info - Nasze
Wpisany przez Wojtek   
wtorek, 03 stycznia 2017 23:20

KRÓTKA RELACJA Z WYPRAWY NA RYSY:
Pierwsza myśl pojawiła się w moim sercu w listopadzie ubiegłego roku. Po konsultacji z Bogdanem Bednarzem, ratownikiem Beskickiej Grupy GOPR, moje marzenie stało się realne. W marcu zaczęłam przygotowania: treningi wzmacniające na rehabilitacji oraz dietę, by być choć odrobinę lżejszą. W 4 miesiące udało się zrzucić 8 kg. Bogdan zaczął organizować ekipę, sprzęt i logistykę.

W nocy z 24/25 czerwca o godz. 22.00 wyruszyliśmy na szczyt. W całej wyprawie uczestniczyło 15 osób. 10 osób niosących, 4 towarzyszące i ja. Zaraz po logistycznej odprawie, przygotowaniu sprzętu (lin, karabinków, uprzęży, kasków i nosidła dla mnie zrobionego z plecaka) o godzinie 00.30 wyruszyliśmy z Morskiego Oka. Podczas nocnej akcji nastąpiło załamanie pogody: burza i deszcz. Po godzinnym przeczekaniu nastąpiła najważniejsza decyzja, że idziemy dalej.

Podczas wędrówki było wiele bardzo trudnych miejsc: skały, śnieg, miejscowe zlodowacenia, ostre podejścia i łańcuchy. Doświadczenie i świetne przygotowanie chłopaków powodowało, że strach był mniejszy. O godz. 7.30 weszliśmy na polski szczyt Rysów, o 08.30 na słowacki szczyt. Podziwialiśmy niesamowite widoki. Moje marzenie się spełniło i na szczycie poczułam tak bardzo w sercu to, że nie ma rzeczy niemożliwych. Wiele wzruszeń, wiele myśli...

Po tych chwilach rozpoczął się trudniejszy dla mnie etap, czyli zejście. Obdarcia i tąpnięcia były odczuwalne z podwójną siłą. Czułam jak plecak wbija mi się w uda, przyciska tak klatkę piersiową, że trudno było złapać oddech, kask uciska brodę, a szyja musi być w jednej pozycji. Przy zejściu, gdzie były łańcuchy chłopaki schodzili tyłem, wiec widziałam przepaście, łańcuchy oraz to jak ich stopy dotykają skalnych progów. Ten moment był psychicznie bardzo trudny. Zaufałam im jednak bardzo mocno. Po 15 h całej akcji bezpiecznie znaleźliśmy się w Morskim Oku.

To wszystko nie odbyłoby się, gdyby nie wspaniali ludzie, którzy chcieli pomóc mi w realizacji marzenia. Słowo dziękuję, to za mało. Jestem wdzięczna, wzruszona i ogromnie szczęśliwa, że pojawiliście się na mojej drodze i razem mogliśmy przeżyć niesamowitą przygodę.
DZIĘKUJĘ:
- Szymkowi - za to, wspierasz mnie w moich pomysłach, mimo że są zwariowane, dziękuję za wsparcie duchowe, logistyczne i siłowe.
- Bogdanowi - wierzysz we mnie zawsze, dziękuję Ci, że jesteś przy mojej walce w górach, za to że wszystkich namówiłeś, że wymyśliłeś patent jak to zrobić, dziękuję Ci za Twój spokój i uśmiech.
- Chłopakom z Klub Wysokogórski Bielsko Biała, Andrzejowi i Narcyzowi - większość z Was poznałam wczoraj, ale od pierwszej minuty widziałam w Waszych oczach zaangażowanie i wparcie. Dziękuję Wam za każdy krok, za wysiłek i poświęcenie.
- Całej czwórce osób towarzyszących - za pomoc w logistyce.
Bez Was to wszystko by się nie udało.
Jesteście moimi Bohaterami <3
W sercu są nowe pomysły, zatem do zobaczenia chłopaki! :)
Fot. Narcyz Sadłoń


 

Ta strona używa cookie. Dowiedz się więcej o celu ich używania i zmianie ustawień cookie w przeglądarce. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. To find out more about the cookies we use and how to delete them, see our privacy policy.

I accept cookies from this site.

EU Cookie Directive Module Information