Mała Wysoka Drukuj
Ocena użytkowników: / 0
SłabyŚwietny 
Relacje - Trekking
Wpisany przez Wojtek   
wtorek, 24 marca 2009 22:45

Cel: Czerwona Ławka - Polski Grzebień - Mała Wysoka
Data wyprawy: 2007-07-21-22
Uczestnicy: Paweł, Marcin, Maciek, Bogdan i Wojtek
Warunki i przebieg wyprawy: słońce, deszcz, grzmoty, pioruny, gradobicie, porywisty wiatr - pięknie!

Nareszcie doszła do skutku kilkukrotnie odkładana wycieczka trekkingowa w Słowackich Tatrach Czerwona Ławka - Polski Grzebień - Mała Wysoka. Począwszy od majowego weekendu ciągle pojawiały się jakieś problemy, które odsuwały jej termin. Okazywało się, że większość miała jakieś "inne" plany kolidujące z wyjazdem, to innym razem było za gorąco, to za wietrznie (szczególnie jeden członek naszej sekcji jest taki wrażliwy na pogodę). Tydzień wcześniej udało się wyjechać na tą samą trasę Waldkowi, ale drobna kontuzja nogi podczas podejścia, nie pozwoliła na jej ukończenie.

Szczęśliwcy, którym udało się zorganizować na wyjazd to Maciej zwany Kozi, Wojciech zwany WW, Bogdan, Marcin, i ja, czyli Paweł.

Jeszcze w Piątek tak, aby tradycji stało się zadość, Kozi wykonał kilka telefonów skutecznie lobując na rzecz przełożenia wyjazdu. Podobno miało być za gorąco. Na szczęście pozostali uczestnicy jednomyślnie podjęli decyzje o wyjściu bez względu na pogodę. No i klamka zapadła. Prognoza pogody była bardzo optymistyczna, w Sobotę miały przejść lokalne burze a w Niedziele słońce i 30-sto stopniowy upał. Na miejsce docieraliśmy z dwóch stron. Marcin z Wojtkiem od strony Piwnicznej, Ja z Maćkiem i Bogdanem od strony Zwardonia. Jeszcze w Piątek udało nam się zarezerwować parking dla jednego samochodu w Śląskim Domu (Sliezsky dom), więc na drodze dojazdowej do tego schroniska umówiliśmy się z Wojtkiem. Zgodnie z naszą prognozą pół godziny przed przyjazdem do Tatranskiej Polianki nad Tatrami przetoczyła się gwałtowna burza z opadem gradu i niezłą wichurą. Dojeżdżając do Tatr podziwialiśmy widoki na Krywań, który był pięknie oświetlony słońcem, a zaraz za nim ciemno granatowe niebo, co raz rozświetlane błyskami piorunów. W zestawieniu z kwitnącymi na fioletowo wyłomami leśnymi dawało to niepowtarzalny widok. Sam widok wyłamanego lasu zastanawiał nas jak wielka siła kataklizmu dotknęła ten region dwa lata temu. Burzowe chmury pozostawiał na drodze mnóstwo liści, gałęzi, a wzdłuż drogi płynące potoki błota. Słowa współczucia dla wszystkich, których ta zawierucha dopadła na szlaku. Wojtka spotkaliśmy kilka km przed wjazdem do schroniska, który to wjazd nieopatrznie przejechał. Schowany pod drzewem czekał na ustąpienie nawałnicy no i na nas oczywiście. Razem krętą i wąską drogą dojechaliśmy do schroniska, tam pozostawiliśmy Wojtka VOLVO, i tą samą drogą pojechaliśmy na parking w Starym Smokowcu (Starý Smokovec) gdzie czekał na nas Marcin, wcześniej tam pozostawiony przez Wojtka.

Na parkingu szybkie przepakowanie plecaków, przebranie, piwo duszkiem, rzut oka na Wojtka camel bag który dzień wcześniej udało mi się zepsuć. Dla przestrogi potomnych ostrzegam nie róbcie tego co ja. A ja na prośbę WW chciałem wyparzyć nowiutki camel bag wrzącą wodą, tak jak to robi się z naczyniami i zabawkami dla niemowlaków. W efekcie foliowy wkład w ciągu kilku sekund pomarszczył się i skleił jak skóra starego słonia. Pierwszą kolejką wyjazd na górna stacje Hrebienok (Siodełko) 1285 mnpm. W czasie krótkiej podróży wszyscy zachwycali się nowym zakupem Marcina - 75 litrowym plecakiem Karrimora.

Po drodze do Schroniska Zamkowskiego (Zamkovského chata) mijaliśmy mokrych turystów schodzących albo raczej zbiegających z szlaku a w lesie i całe połacie lodowych kulek, topiących się po poprzedzającym gradobiciu i burzy. Później wspólnie ustalimy, że zalegający w lesie lód to nasza wcześniej przemyślana ustalona taktyka służąca poprawie warunków wędrówki. Powietrze zrobiło się bardzo rześkie. Kilkakrotnie też uraczył nas krótki acz bardzo obfity deszczyk. Oczywiście WW nie mógł się oprzeć swojemu powołaniu i już przy Wodospadach Zimnej Wody (Vodopady Stdeného potoka) wyjął aparat i statyw. Nie chciałbym nikomu nic przypominać, ale dwóch takich obiecywało wtedy ładny kalendarz ścienny na 2008 dla członów naszej sekcji. Po drodze raczyły nas jeszcze piękne widoki parującego lasu. Po dojściu do schroniska spotkała nas niemiły incydent, Kozi który pierwszy doszedł i zdążył już odpocząć nie pozwolił nam wypić ani jednego kufelka, zachowując się jak tyran i goniąc nas do góry. No cóż trzeba mu wybaczyć jest prezesem (my z Bogdanem i tak ukradkiem zdążyliśmy łyknąć jedną piankę).

Droga do Schroniska Téry'ego (Téryho chata) to chmury i mżawka, czyli nic szczególnego, trzeba było to przejść. W drodze do schroniska Terego - tatry wysokie, tatry slowackie, mala vysoka, polski grzebien, polski grzebień, mała wysoka zdobywcy gór, tatry, zdobywcygor.plAle za to w schronisku każdy dostał po dużym kuflu piwa i od razu nastroje uległy zmianie. Postanowiliśmy iść dalej, oczywiście przy sprzeciwie Koziego (który zdążył zarezerwować podłogę w ciągu kilku pierwszych minut pobytu w schronisku). Nasze plany zaczęły ulegać zmianie, kiedy przy wejściu do schroniska minęliśmy opalone nogi i nie tylko nogi. Niestety tym razem WW zareagował odmiennie niż reszta i wyruszyliśmy dalej. Była 7.00.

Nie prześlijmy jeszcze 10 minut jak okazało się, że nie ma Marcina. Po kilku minutach postoju Bogdan zaniepokojony tą sytuacją wrócił po zgubę (zdawał sobie sprawę z zdolności Marcina który potrafił się zgubić w drodze na Gubałówkę). Wszyscy wiedzą że akcja GOPR'u to kilkadziesiąt tysięcy PLN. Ale tylko Marcin ma taką przyjemność być ratowanym gratis?.

tatry wysokie, tatry slowackie, mala vysoka,  polski grzebien, polski grzebień, mała wysoka zdobywcy gór, tatry,  zdobywcygor.plCzerwona Ławka (Priečne sednlo) 2353 mnpm najtrudniejszy szlak Tatr Słowackich, okazało się miłym przejściem (nie licząc, że było trochę ślisko i łańcuch były mokre i pachniały rdzą). Mieliśmy takie szczęście, że na tej ścieżce nie spotkaliśmy nikogo (podkreślę nikogo, ponieważ zazwyczaj jest tam kolejka, a turyści strącają się ze szlaku). Po przejściu "ławki" Bogdan rozglądał się za jakimś wantem tak aby spokojnie przekimać noc. No i znowu odezwał się tyrani instynkt Koziego, który nie licząc się ze zdaniem reszt oddalił się od grupy wyraźnie dążąc za wszelką cenę do schroniska. Na miejsce dotarliśmy o 9.45 tuż po zmroku i kwadrans przed ciszą nocną, niestety pomimo deklaracji wyraźnie zadowolonego Maćka "kolejka piwa dla wszystkich" bar był już zamknięty. Posiłek (chińskie zupki itp.) i Nocne Polaków Rozmowy. Skończyliśmy wiśniówkę, gorzką żołądkową i inne wyniesione gorzałki po 12.00. Wspomnę tylko, że nasz "tyran" jako przykładny turysta jedyny poszedł spać do środka schroniska ledwie liżąc pierwszy kieliszek, o ile to można nazwać kieliszkiem. Dla niewtajemniczonych dodam, że poziom ustalony przez Marcina, do którego napełnialiśmy ten kubek wstrząsnął by nie jednym zawodowym degustatorem.

tatry wysokie, tatry slowackie, mala vysoka,  polski grzebien, polski grzebień, mała wysoka zdobywcy gór, tatry,  zdobywcygor.plNoc minęła spokojnie, choć trochę wiało. Prawdę mówiąc musiałem wstawać i zbierać suszące się ciuchy, bo raczej rano bym ich nie znalazł. Spaliśmy pod ławkami na tarasie. Zaraz po czwartej WW zerwał się w celu kilku (jak znam zawziętego fotografa to kilkuset) fotek wschodu słońca. O dziwo udało mu się sfotografować i nagrać cztery kozice, które najwidoczniej wyczuły Koziego i zbliżyły się do schroniska. Niestety on zaginał :) w schronisku., a rano wyszedł tak wyprany, że trudno go było poznać. Oficjalna wersja to zatrucie i zwroty organizmu we wszystkie strony. Trzeba zadać sobie pytanie, dlaczego reszta nie miała takich objawów (a może trzeba był się napić z kolegami jak człowiek?). Pozostawię bez komentarza fakt, że oficjalnie zgubioną w nocy przez Koziego czołówkę odniosła mu nocująca również w schronisku całkiem, całkiem Słowaczka.

Śniadanie w schronisku w cenie noclegu (spanie na zewnątrz na tarasie tak samo płatne jak na łóżku) to pomidory jajka papryka salami chleb i letni čaj. Kozi na śniadanie wchłoną dwie tabletki i trzy lub cztery garnuszki čaj. Reszta raczyła się słowackim piwem wychodząc z założenia, że "piwo z rana jak śmietana". Po ponad godzinie w końcu udało się go doprowadzić do stanu użyteczności publicznej. Dziękowaliśmy sobie wzajemnie za zrobioną dzień wcześniej czerwoną ławkę. Najprawdopodobniej gdyby Maciek obudził się w takim stanie w Schronisku Téry'ego to czekał by nas odwrót.

tatry wysokie, tatry slowackie, mala vysoka,  polski grzebien, polski grzebień, mała wysoka zdobywcy gór, tatry,  zdobywcygor.plPo 8.00 udało się wyjść na dalszą część trasy. Na początku szlaku mijaliśmy Turystów w tym Słowaczki którzy szybciej od nas zdążyli wymaszerować ze schroniska. Jeszcze raz upewnialiśmy się w przekonaniu że to zatrucie to jedna wielka ściema. Polski Grzebień (Polsky hreben) 2200 mnpm a potem Mała Wysoka (Vychodná Vysoká) 2429 mnpm to maraton zdjęć WW. Ale nie ma się co dziwić, wspaniałe widoki mało ludzi i oprócz dość mocnych podmuchów chłodnego wiatru, lepszej pogody wymarzyć sobie nie można. Orla Perć, Rysy, Miedziane, Gerlach, Lodowy, Łomnica. Oszczędzę słów i proponuję zajrzeć do galerii. Dla tych chwil poświęciliśmy ten weekend.

tatry wysokie, tatry slowackie, mala vysoka,  polski grzebien, polski grzebień, mała wysoka zdobywcy gór, tatry,  zdobywcygor.plW trakcie zejścia do Śląskiego Domu napotkaliśmy jednego świstaka, który wracał z nocnej zmiany (widać było pelętające się za nim sreberka). Mijając Długi Staw (Dlhé pleso) a zaraz potem Wielicką Siklawę (Vielicky vodopád) zaczęło przeszkadzać nam palące słońce. Sprawdziły się prognozy o 30-sto stopniowym upale. Z każdym metrem niżej powietrze robiło się coraz bardziej gorące. Zmęczeni upałem zaczęliśmy planować krótki przystanek w Tatralandi, którą mijamy w drodze powrotnej. Dochodząc Wielickiego Stawu (Vielické pleso) postanowiliśmy jednak tam się zatrzymać i odpocząć Było dopiero południe. Ku naszej uciesze od razu przypłynęły do nas małe dzikie kaczki z mamą, prosząc się o kawałki chleba. Nic bardziej miłego niż moczenie zmęczonych po dwudniowej wyprawie stóp w lodowatej wodzie. Woda była tak zimna, że trzymanie w niej nóg ponad kilka minut przypominało zabieg krioterapi. Niestety niektórzy z nas dokonali obmycia również innych części ciała, a to na pewno odbiło się na zachwianiu ekosystemu tego jeziorka, a może nawet tej części Tatr. Mała klęska ekologiczna.

Śląski Dom, parking w Starym Smokowcu, i powrót do domu. Naprawdę udany wypad.

Mała Wsyoka
 

Ta strona używa cookie. Dowiedz się więcej o celu ich używania i zmianie ustawień cookie w przeglądarce. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. To find out more about the cookies we use and how to delete them, see our privacy policy.

I accept cookies from this site.

EU Cookie Directive Module Information