Alpy Julijskie - Triglav bis 2864 mnpm Drukuj
Ocena użytkowników: / 3
SłabyŚwietny 
Relacje - Trekking
wtorek, 30 sierpnia 2011 12:22

W ubiegłym roku mogliśmy jedynie podziwiać szczyt z dołu. Z powodu zbyt dużej ilości śniegu i małego skomplikowania sobie drogi nie udało się zdobyć szczytu. W tym roku w prawdzie w innym składzie ale znowu nadarzyła się okazja wyjazdu w Alpy Julijskie. Inna pora roku, pogoda i inne warunki pozwoliły na postawienie nogi na szczycie. Zapraszam do krótkiej relacji i obejrzenia kilku fotek z wypadu.


Kompletujemy skład: Gosia, Łukasz, Piotr, Grzegorz i z Polski wyjeżdżamy późnym wieczorem by wcześnie rano zameldować się w Aljażev dom w dolinie Vrata. Przy schronisku krótki postój na zregenerowanie sił po całonocnej podróży, posiłek i w drogę w kierunku Triglava. Do wyboru mamy dwie drogi: Pragweg oraz Tominsek-weg. Wybieramy szlak Tominsek weg - wg opisów podobno trudniejszy technicznie ale krótszy o 0,5 godz. Po mozolnym podejściu przez bukowy las docieramy do skały. Pojawiają się pierwsze ubezpieczenia. Pomimo tego, że inni dziwnie się na nas patrzę grzecznie ubieramy się w kaski i uprzęże. 15 m stalowej liny i ... koniec. Podchodzimy dalej łatwą ścieżką. Właściwa ferrata zaczyna się znacznie wyżej. Trudne miejsca dobrze ubezpieczone, a widoki na Triglav i okoliczne szczyty rekompensują trudy wspinaczki. Po ok. 4,5 godz. wychodzimy na próg kotła gdzie mamy do wyboru udać się do Triglavskiego Domu lub do Domu V. Stanica. Ponieważ do wieczora jeszcze sporo czasu, a nie planowaliśmy w tym dniu od razu atakować szczytu wybieramy Dom V.Stanica na nasz nocleg. Do wieczora relaks połączony z spacerem na pobliskie szczyty: Begunjski vrh - 2461 mnpm oraz Vis Vrbanowa spica - 2408 mnpm.

Tutaj nie mogę się oprzeć aby nie wspomnieć o schronisku Dom V.Stanica. Schronisko bardzo malowniczo położone na przełęczy. Bliskość Triglavskiego Domu, gdzie zmierza większość turystów udających się w kierunku Triglava, daje nadzieję na kameralną atmosferę. Tak też jest. W schronisku niewiele osób. Niestety zwyczaje tam panujące oraz obsługa psują cały urok tego miejsca i nie zachęcają do ponownego odwiedzenia. Pomimo tego, że w schronisku jest toaleta i umywalka to są one czynne punktualnie od 21:00 do 5:00. Poza tymi godzinami trzeba korzystać z wychodka na zewnątrz. O ile 21:00 mogę jeszcze zrozumieć to 5:00 już nie bardzo. W końcu ilu jest przypadkowych turystów docierających do schroniska o 5 rano. Jakby tego było mało to jadalnia również zamknięta w nocy na klucz. Chcąc wyjść wcześnie rano na szlak niestety trzeba się posilać na zewnątrz. Do tego jedna z pań obsługi robiła wrażenie wiecznie obrażonej, że nachodzą ją tu jacyś turyści. Przynajmniej warunki sypialne całkiem przyzwoite. Koje wygodne, a w izbach czysto. Jednym słowem nie polecam tego miejsca na nocleg. Ale dość marudzenia. W końcu nie idzie się w góry licząc na nocleg w 4* hotelu.

Rano wczesna pobudka o 4:30 - w końcu trzeba zdążyć przed zamknięciem toalety ;-). Śniadanie i ... kierunek Triglav. Na szczycie meldujemy się ok. 9:00. Droga z Domu Stanica z postojem w Triglavskim domu i przerwami na sesje zdjęciowe zajęła 3,5 godz. bardzo spokojnym marszem (do zrobienia na pewno znacznie szybciej). Pogoda dopisuje. Bezchmurne niebo, słońce grzeje tylko dość silny wiatr sprawia, że szczycie trzeba jednak założyć kurtkę. Od Triglavskiego Domu na szczyt szlak dobrze ubezpieczony. Największe trudności spowodowane są ilością ludzi zmierzających na, a później schodzących tą samą drogą ze szczytu i konieczne mijanki, które na wąskiej półce skalnej zawsze stwarzają pewne ryzyko szczególnie, że nie którzy nie przejmują sie "zbędną" asekuracją i wychodzą na luzaka. My na szczyt idziemy z pełnym ekwipunkiem z zamiarem zejścia przez Triglavską Skrbinę i przez przełęcz Luknja powrót do domu Aljazeva.


Na Triglavskiej Skrbinie wspominam nasze ubiegłoroczne zmagania z górą i śniegiem. To właśnie tutaj musieliśmy zawrócić. Ale tym razem się udało. Od Triglavskiej Skrbiny szlak robi się coraz ciekawszy. Trudności jakby nieco większe, ale tak zawsze przy zejściu. Szybko jednak schodzimy na przełęcz. Drogowskaz pokazuje, że na przełęcz Luknja mamy 2 godziny. Delektujemy zatem widokami nie śpiesząc się zbytnio.

Jest w końcu dopiero 11:00. 2 godziny na przełęcz, kolejne 2 do schroniska - będzie dopiero 15 no może 16 biorąc pod uwagę przerwy na sesje zdjęciowe. Po drodze podziwiamy dwóch śmiałków zmagających się z północną ścianą Triglava. Widok robi niesamowite wrażenie. Po ok. 1,5 godz. marszu pytamy mijanych wspinaczy jak daleko jeszcze do przełęczy. Odpowiedzi sprzeczne. Jedni mówią ok. 3 godziny, inni 5 godzin. Chyba coś się im pokręciło w końcu miało być 2 godziny. Idziemy już 1,5 godz. Więc jakie jeszcze 5 czy nawet 3 godziny. Pewno sobie z nas żarty stroją. Nie zastanowiło nas nawet, że idą w dwóch zespołach powiązani liną. Pewno jacyś mniej wprawieni turyści myślimy i idziemy dalej. Idziemy kolejną godzinę, a przełęczy nie widać. Za to szlak robi się coraz ciekawszy i wymagający. Spora ekspozycja, a na dodatek osuwający się żwirek pod butami. Jak na razie jednak dobrze ubezpieczony. Do czasu. W pewnym momencie zastanawiamy się czy nie zboczliśmy przypadkiem ze szlaku. Rozglądamy się za inną drogą, ale czerwone znaki wyraźnie wskazuję, że jesteśmy na "dobrej" drodze tylko gdzieś ubezpieczenia zniknęły. Nie ma rady. Trzeba iść dalej. Aparat trafia do plecaka, a przed każdym krokiem dwa razy się zastanawiam. To, że schodzimy tą drogo oraz dające się odczuwać już zmęczenie całym dniem jeszcze bardziej potęgują trudności z którymi musimy się zmagać. Pewno gdybyśmy przechodzili ten szlak w odwrotnym kierunku to może nie robiłby on aż takiego wrażenia. Natomiast ferraty, które już mieliśmy okazję pokonać były bardzo dobrze obite czasem aż do przesady. Tutaj chyba zabrakło im stalowej liny. Niektóre miejsca spokojnie można by zakwalifikować jako pierwsze drogi wspinaczkowe. Nie chcę myśleć co by było gdyby w tym miejscu złapał nas deszcz. Oddychamy z ulgą gdy w końcu o 16:30 po ok 5,5 godzinach "zdobywamy" przełęcz. Odradzam ten szlak mniej wprawnym turystom. A wszystkim pozostałym proponował bym raczej kierunek przeciwny czyli od przełęczy Luknja do Triglava.

Teraz już łatwo w dół do schroniska Aljażev dom. Gorący prysznic, kolacja i planowanie o co by to jeszcze jutro zahaczyć w drodze powrotnej. Rano w drogę powrotną. Zwiedzamy jeszcze okolice. W okolicach Starej Fuziny można podziwiać wodospady Savica lub szukać ochłody w wodach jeziora Bohinjsko. Swoją drogą ciekawe miejsce na "stacjonarny" pobyt który można połączyć z jednodniowymi wypadami w góry.

Zapraszam do galerii gdzie znajdziesz kilka zdjęć z wypadu.   galeria >>>

 

Ta strona używa cookie. Dowiedz się więcej o celu ich używania i zmianie ustawień cookie w przeglądarce. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. To find out more about the cookies we use and how to delete them, see our privacy policy.

I accept cookies from this site.

EU Cookie Directive Module Information