|
Skitury w Bieszczadach |
|
|
Relacje -
Skitury
|
Wpisany przez Wojtek
|
piątek, 13 stycznia 2012 22:09 |
W piątek 6 stycznia korzystając z przyzwoitych warunków śniegowych jak na obecną zimę i nie najgorszych prognoz pogodowych wybraliśmy się z Jankiem na skiturowe przejście z Cisnej do Smerka przez Jasło 1153 m - Okraglik 1101 m - Fereczata 1102 m. Jest to cześć Głównego Szlaku Beskidzkiego. Przejście blisko 18 km zajęło nam 8h - w letnich warunkach jest to około 6,5h czyli nie najgorzej. W planach - jeśli będzie więcej śniegu dwudniowe skitury z Komańczy do Cisnej z noclegiem na przełęczy Żebrak. Zapraszam do galerii. Ze skąpych informacji wiem o wyjściu skiturowym Bogdana z Grzegorzem na Wielki Krywań 1709 m n.p.m. na Małej Fatrze - czekam na info i zdjęcia. Wiatr podobno powalał :(
|
Ararat - pierwsze polskie „turowe” wyjście zimowe |
|
|
Relacje -
Skitury
|
Wpisany przez Wojtek
|
poniedziałek, 21 lutego 2011 21:54 |
Wszyscy znacie historię Arki Noego. Zgodnie z biblijnymi przekazami arka została zbudowana przez Noego w celu ocalenia jego, jego rodziny i wszystkich gatunków zwierząt przed potopem zesłanym przez Boga. Ararat to drzemiący wulkan o wysokości 5137 m n.p.m. Według źródeł biblijnych jest to miejsce, w którym, właśnie osiadła Arka Noego. Do dzisiaj niektórzy kontynuują poszukiwania dowodów tej opowieści biblijnej i przeszukują tą górę, która znajduje się we wschodniej części Turcji.
21 stycznia z różnych lotnisk, wylecieliśmy do Turcji. Naszym celem było właśnie wyjście na najwyższą górę tego kraju - Ararat. Po kilku przesiadkach samolotowych wszyscy spotkaliśmy się na lotnisku w Stambule. Dzień później czekał nas jeszcze przelot do Van i przejazd busem do Dogubayazit. Naszą ekipę tworzyli: Asia Stasielak, Iza Kamieńska, Marcin Dudek, Mariusz Lubos, Janek Kubica, Irek Wolanin, Robert Dziech oraz ja Paweł Ząbek.
|
Więcej…
|
Grossvenediger 3666 m n.p.m. czyli czerwcowe tury lodowcowe |
|
|
Relacje -
Skitury
|
Wpisany przez Agnieszka
|
wtorek, 15 czerwca 2010 21:00 |
Alpy powitały nas nocą rozgwieżdżoną, bezksiężycową, ciemną. Jedynie zarys gór obiecywał niebywałe widoki, które wraz brzaskiem miały ukazać się naszym oczom. Noc pod gołym niebem na parkingu wywołuje wspomnienie tych spędzonych pod namiotami albo na obozach harcerskich… O 6 rano budzi mnie monotonny dźwięk dzwonka dyndającego przy głowie wcinającej trawę krowy. Pobudka o 6.00, pakujemy tylko niezbędne rzeczy, ale i tak plecak ciąży okrutnie. Pierwszy kilkukilometrowy odcinek drogi pokonujemy miejscowym transportem. Jak się później okaże, nasz kierowca jest też właścicielem urokliwego schroniska, ale o tym potem…
Tych kilka kilometrów przebywamy w kilkanaście minut do miejsca, skąd samochód już dalej nie pojedzie. I tu rozpoczyna się właściwa przygoda okraszona litrami potu, zakwasami w mięśniach, nieprawdopodobnymi widokami i niebywałą radością dokonania rzeczy niecodziennej. Okazuje się, ze Mariusz nie zapakował najbardziej niezbędnej rzeczy – aparatu fotograficznego. Dlatego zdjęcia z wyprawy robione są przez Janka kamerą i „bele czym”, czyli naszymi telefonami…
|
Więcej…
|
|
|
|
<< pierwsza < poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 następna > ostatnia >>
|
Strona 2 z 8 |