Spacer internetowy

     z wyprawy na największy masyw górski w Alpach .:.
Start .:. Aktualności .:. Z sieci .:. Kanczendzonga nie lubi kobiet
Kanczendzonga nie lubi kobiet Drukuj Email
Ocena użytkowników: / 0
SłabyŚwietny 
Info - Z sieci
Wpisany przez Wojtek   
wtorek, 26 maja 2009 21:18
PAP Kinga Baranowska, PAP/Ferran Latorre PAPZmęczona, ale szczęśliwa powróciła we wtorek do Warszawy Kinga Baranowska, pierwsza Polka, która zdobyła trzeci co do wysokości szczyt świata - Kanczendzongę (8586 m). Jak podkreśliła, to jej największe osiągnięcie, zwłaszcza, że "ta góra nie lubi kobiet, ale... mi pozwoliła wejść i zejść".
Z hali przylotów na Okęciu wyszła pchając jedną ręką wózek z bagażami, zaś drugą przytrzymywała spodnie. "Boję się, że mi spadną, a nie mam paska" - wyjaśniła, dodając: "Na pewno schudłam, z siedem, osiem kilogramów. Nie ważyłam się ostatnio, ale to nie będzie więcej jak 44 kilogramy".
33-letnia Kinga Baranowska (160 cm wzrostu) jest jedną z najbardziej filigranowych alpinistek na świecie. Wielokrotnie słyszała w Himalajach i Karakorum pytanie: co to dziecko tu robi? W rozmowie z PAP przyznała, że grupa hiszpańskich alpinistów, z którymi wspinała się na Kanczendzongę, początkowo patrzyła na nią z niedowierzaniem, że chce atakować szczyt.
"Byłam jedyną kobietą w dziewięcioosobowym zespole. Wprawdzie nikt głośno nie negował mego planu, ale mogłam wyczytać z ich myśli, że mają poważne wątpliwości. Po wejściu na wierzchołek wyczułam ich zazdrość, w dobrym tego słowa znaczeniu, że wraz z Baskiem Alberto Zerrainem osiągnęliśmy cel. Pozostałym to się nie udało" - wspomniała mieszkająca na co dzień w Warszawie, a pochodząca z Kaszub Baranowska.

Początkowo wspinała się razem z Juanjo Garrą, który pół godziny przed szczytem (18 maja) stwierdził, że dalej nie idzie i zawrócił. Następnego dnia na wierzchołku stanął Alberto Zerrain. Jak ocenił, wejście na Kanczendzongę było dla niego znacznie trudniejsze niż na K2 (8611 m).

Powrót do bazy - jak określiła Polka - "był drogą przez mękę. Bardziej pasują tu słowa włóczyłam nogami, zamiast schodziłam. Na szczęście dobra była pogoda. Wiedziałam, że ta góra szczególnie nie lubi kobiet i sporo zatrzymała ich przy sobie na zawsze. Jednak nie jechałam do Nepalu z takim uprzedzeniem. Wprost przeciwnie, cały czas byłam dobrze nastawiona psychicznie i nie miałam momentów zwątpienia".

Zdobycie Kanczendzongi (w języku tybetańskim oznacza "Pięć Skarbnic Wielkiego Śniegu") Kinga Baranowska zadedykowała Wandzie Rutkiewicz, która zaginęła na tej górze 13 maja 1992 roku.

"Nie miałam okazji poznać osobiście Wandy. Kiedy ona zdobywała ośmiotysięczniki, uczyłam się w szkole średniej. Potem, gdy zaczęłam się wspinać, dużo czytałam o Rutkiewicz, interesowałam się wszystkim, co było z nią związane. Dlatego też tę górę, cały mój wysiłek, trwającą 16 godzin wspinaczkę dedykuję pamięci tej wybitnej alpinistki" - powiedziała zdobywczyni Kanczendzongi (ang. Kangchenjunga).

To jej szósty ośmiotysięcznik. W 2008 roku jako pierwsza Polka stanęła na szczytach Dhaulagiri (8167 m) i Manaslu (8163 m), a wcześniej: w 2003 roku - na Cho Oyu (8201 m), w 2006 - na Broad Peak (8047 m) i w 2007 - na Nanga Parbat (8125 m).

Kinga Baranowska choć nie ukrywa, że ma pustą kieszeń, myśli już o następnej wyprawie. "Chciałabym wykorzystać aklimatyzację i w czerwcu podjąć próbę wejścia na Gasherbrum I (8068 m) oraz Gasherbrum II (8034 m). Problem w tym, że są kłopoty z dostaniem pakistańskiej wizy. No i nie wiem, czy zdołam pozyskać środki. Przy tej okazji dziękuję Fundacji Wspierania Alpinizmu Polskiego im. Jerzego Kukuczki, która pomogła mi przy wyprawie na Kanczendzongę".

Jak podkreśliła "jest to góra niewyobrażalnie trudna i wymagająca, dla mnie najtrudniejsza ze wszystkich, na których do tej pory byłam. Jestem ekstremalnie zmęczona, straciłam też głos od zimnego wiatru. Z powodu kaszlu nie mogę spać. Zresztą wszyscy w bazie mieli ataki kaszlu, trwające po kilka minut. Jeden z hiszpańskich alpinistów, Jorge Egocheaga, dostał takiego ataku w zejściu, że pękło mu żebro. Brzmi to niewiarygodnie, ale kaszel - to norma po przebywaniu na tej wysokości i ciągle w ujemnej temperaturze."

W najbliższych dniach Kinga Baranowska chce przede wszystkim "dojść do siebie, wyspać się w normalnych warunkach i ... coś dobrego zjeść".
http://sport.onet.pl 

 
Przetłumacz stronę na język angielski Wersja językowa - niemiecka

Licznik odwiedzin

Dzisiaj >599
Wczoraj >584
W tygodniu >5727
W miesiącu >17765
Wszytskie >1768344

Odwiedza nas

Naszą witrynę przegląda teraz 169 gości 

Ta strona używa cookie. Dowiedz się więcej o celu ich używania i zmianie ustawień cookie w przeglądarce. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. To find out more about the cookies we use and how to delete them, see our privacy policy.

I accept cookies from this site.

EU Cookie Directive Module Information